Skip to content Skip to footer

Oszust nabił inwestorów w butelkę. Sądzili, że inwestują w whisky

Inwestycje to nie tylko nieruchomości, papiery wartościowe i biznes. W ostatnich latach popularność zyskują tzw. inwestycje alternatywne – w tym m.in. skupowanie nawet całych beczek whisky, które – jak to whisky – proporcjonalnie do czasu starzenia staje się coraz cenniejsze. Jeżeli ma się o tym pojęcie i przechowuje się zapasy destylatu samodzielnie lub zleci to zaufanym podmiotom, z pewnością można na takiej inwestycji dużo zarobić. Problemy zaczynają się, kiedy nie spełnimy tych warunków. Wówczas możemy trafić na oszustów, co przydarzyło się niedawno wielu inwestorom, którzy powierzyli swoje pieniądze pewnej brytyjskiej firmie.

W odróżnieniu od innych rynków – a zwłaszcza rynku kapitałowego – inwestycje w whisky są w zasadzie nieuregulowane. Oczywiście, sam alkohol podlega bardzo wielu przepisom i wymogom, w tym podatkom akcyzowym i koncesjom, ale chcąc przechowywać go na „użytek własny”, w zasadzie nie musimy się martwić o nic. Istnieją nawet wyspecjalizowane firmy, który oferują udział w zakupie beczek whisky, które po przetrzymaniu przez kilka lat są następnie sprzedawane z zyskiem.

Sęk w tym, aby odróżnić prawdziwych specjalistów i uczciwe przedsiębiorstwa od szulerów i oszustów, którzy tworzą tylko iluzję inwestycji, a w rzeczywistości inkasują pieniądze na własne konto. To bardzo częsty schemat oszustwa, ale ostatnio dotknął także branży whisky.

Oszuści wykorzystali metodę “na beczkę whisky”. Chora na raka Brytyjka pozbyła się majątku, żeby nie przegapić “okazji życia”

BBC opisało przypadki kilku Brytyjczyków, którzy dali się naciąć na inwestycję w beczki whisky z firmą Cask Whisky Ltd, której prezesem i założycielem był niejaki Craig Brooks – znany także jako Craig Arch albo Craig Hutchins, w zależności od spółki, bo miał ich wiele, a wszystkie na fałszywe nazwiska. Brooks był wielokrotnie skazywany za oszustwa inwestycyjne, ale resocjalizacja najwyraźniej nie przyniosła oczekiwanych skutków.

Na ofertę inwestycji z jedną z firm Brooksa natrafiła Brytyjka, Alison Cocks, którą skusiła wizja przeszacowanych zysków, którymi chwalił się oszust. Te były oczywiście mocno zawyżone, sięgając od kilkunastu do kilkudziesięciu proc. rocznie. Na początku Cocks zainwestowała 3 tys. funtów, ale dalsze zabiegi oszustów skłoniły ją do znacznie większej wpłaty. Ostatecznie straciła 100 tys. funtów szterlingów.

Niezależni rzeczoznawcy ocenili później, że kobieta zainwestowała pięć razy więcej, niż wynosiła wartość beczek, z których i tak żadnej nie zobaczyła na oczy. Wystarczył schludny panel internetowy, w którym Brytyjka mogła napawać się widokiem rosnącego zwrotu z inwestycji. Okazało się, że niektóre beczki w ogóle nie istniały, część była sprzedawana wielokrotnie różnym osobom na raz, ale żadna nie była zarejestrowana na Cocks, o czym dowiedziała się dzwoniąc do magazynów wskazanych w dokumentach firmy Brooksa, kiedy oszuści przestali odbierać od niej telefony.

Ofiar było więcej – m.in. Geoff Owens, który stracił 100 tys. funtów oraz chora na raka Jay Evans, która sprzedała dom, żeby zainwestować w lewy biznes Brooksa 76 tys. funtów brytyjskich.

Zostaw komentarz